Biolaven organic, płyn micelarny z olejem z pestek winogron i lawendy
Witajcie :)
Nie będę się znów tłumaczyła dlaczego mnie tyle czasu nie było, bo od tego zaczynam każdy następny post. Z tego co zauważyłam na moim blogu ostatnio pojawiają się tylko zakupy i denka a recenzje poszły w odstawkę. Dziś postanawiam to nadrobić. Jak sama nazwa posta wskazuje, dziś na tapecie jest płyn micelarny z Biolaven Organic. Płyn ten znajdował się w ostatnim joyboxie, niestety prezentacja boxa się nie pojawiła bo nie miałam kiedy napisać posta. Akurat tak się złożyło że kończył mi się poprzedni micel i postanowiłam od razu go przetestować. Czy pobił mojego różowego ulubieńca z Garniera i był równie dobry? Tego dowiecie się już za chwilę.
Na początek kilka podstawowych informacji. Jak każdy micel, ten również znajduje się w buteleczce, ale o pojemności 200 ml. Podoba mi się jego szata graficzna, jest prosta a zarazem typowa dla marki Biolaven. Utrudnieniem może być fakt, że buteleczka jest białego koloru, przez co nie widać zużycia kosmetyku. Jednakże pod światło jesteśmy w stanie zobaczyć jego zużycie. Opakowanie jest wyposażone w mały otwór, dzięki któremu nie marnujemy za dużo produktu. Jeżeli chodzi o zapach, to tutaj kwestia może być sporna. Przypomina mi on winogronowy napój z Heleny, jednak nie do końca jest to mój zapach, zdecydowanie bardziej wolę bezzapachowe micele.
No to teraz czas na działanie. Nie ukrywam, że mam dość wysokie wymagania od takich kosmetyków. Po pierwsze dobrze radzi sobie z demakijażem, zarówno tego delikatnego makijażu jak i tego mocniejszego. Niestety zauważyłam że nie zawsze dobrze domywał mi tusz, gdyż rano zdarzało się, że miałam odbity tusz na dolnej powiece. Pomimo tego, dość szybko go usuwał, nie szczypał w oczy i ich nie podrażniał. Niestety minusem jest jego wydajność. Myślę, że starczył mi na ok miesiąc, co nie ukrywam jest dość krótkim okresem.
Podsumowując, płyn jest w porządku. Jakiegoś dużego wow u mnie nie spowodował, ale nie ukrywam, że za cenę ok 16 zł nie wrócę do niego, szczególnie że ostatnio w biedronce można kupić 2-pak micela z Garniera za 22 zł. Cieszę się, ze mogłam go przetestować. Jeżeli lubicie testować kosmetyki i jeszcze go nie używaliście to serdecznie polecam wypróbować. Może akurat będzie Waszym ulubieńcem.
P.S. Mam nadzieję że tym razem będę tutaj w miarę regularnie. Kolejne posty już niebawem :)
Nie będę się znów tłumaczyła dlaczego mnie tyle czasu nie było, bo od tego zaczynam każdy następny post. Z tego co zauważyłam na moim blogu ostatnio pojawiają się tylko zakupy i denka a recenzje poszły w odstawkę. Dziś postanawiam to nadrobić. Jak sama nazwa posta wskazuje, dziś na tapecie jest płyn micelarny z Biolaven Organic. Płyn ten znajdował się w ostatnim joyboxie, niestety prezentacja boxa się nie pojawiła bo nie miałam kiedy napisać posta. Akurat tak się złożyło że kończył mi się poprzedni micel i postanowiłam od razu go przetestować. Czy pobił mojego różowego ulubieńca z Garniera i był równie dobry? Tego dowiecie się już za chwilę.
Na początek kilka podstawowych informacji. Jak każdy micel, ten również znajduje się w buteleczce, ale o pojemności 200 ml. Podoba mi się jego szata graficzna, jest prosta a zarazem typowa dla marki Biolaven. Utrudnieniem może być fakt, że buteleczka jest białego koloru, przez co nie widać zużycia kosmetyku. Jednakże pod światło jesteśmy w stanie zobaczyć jego zużycie. Opakowanie jest wyposażone w mały otwór, dzięki któremu nie marnujemy za dużo produktu. Jeżeli chodzi o zapach, to tutaj kwestia może być sporna. Przypomina mi on winogronowy napój z Heleny, jednak nie do końca jest to mój zapach, zdecydowanie bardziej wolę bezzapachowe micele.
No to teraz czas na działanie. Nie ukrywam, że mam dość wysokie wymagania od takich kosmetyków. Po pierwsze dobrze radzi sobie z demakijażem, zarówno tego delikatnego makijażu jak i tego mocniejszego. Niestety zauważyłam że nie zawsze dobrze domywał mi tusz, gdyż rano zdarzało się, że miałam odbity tusz na dolnej powiece. Pomimo tego, dość szybko go usuwał, nie szczypał w oczy i ich nie podrażniał. Niestety minusem jest jego wydajność. Myślę, że starczył mi na ok miesiąc, co nie ukrywam jest dość krótkim okresem.
Podsumowując, płyn jest w porządku. Jakiegoś dużego wow u mnie nie spowodował, ale nie ukrywam, że za cenę ok 16 zł nie wrócę do niego, szczególnie że ostatnio w biedronce można kupić 2-pak micela z Garniera za 22 zł. Cieszę się, ze mogłam go przetestować. Jeżeli lubicie testować kosmetyki i jeszcze go nie używaliście to serdecznie polecam wypróbować. Może akurat będzie Waszym ulubieńcem.
P.S. Mam nadzieję że tym razem będę tutaj w miarę regularnie. Kolejne posty już niebawem :)
Kusi mnie ta marka, ale wolę ekonomiczniejsze produkty.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że go przetestowałam, ale wolę większe pojemności :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tym płynie micelarnym. :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś czytałam o nim na innych blogach :)
UsuńZakupiłam go przez moje wrażliwe na wszystko oczy:( mam płyn od kilku miesięcy juz 2 starcza mi na bardzo dlugo. Wszystko zmywa a maluję się bardzo mocno:P przy tym kocham jego zapach. Nawet mój chłopak go zaóważył i pochwalił. Dla mnie besciak :D
OdpowiedzUsuńPs lubie czytać Twój blog <3
To dobrze że Ci się sprawdza :) Dziękuję, bardzo mi miło :*
UsuńMam go i jest nawet niezły, ale jednak nie przebija płynu lipowego Sylveco :)
OdpowiedzUsuńO tego jeszcze nie używałam :)
UsuńMiałam go i nie był zły :). Z chęcią korzystałam
OdpowiedzUsuńJa też nie mam mu nic do zarzucenia oprócz tego że u mnie szybko się skończył :D
UsuńMiałam i się nie polubiliśmy ;/
OdpowiedzUsuńJak widać nie u wszystkich się dobrze sprawdza ;/
UsuńNie miałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńAle uwielbiam lawendę i mnie zaintrygował ten kosmetyk. :)
Polecam wypróbować, może akurat Ciebie zachwyci :)
UsuńMiałam balsam z tej serii - cudny miał zapach.
OdpowiedzUsuń